piłka-nożna. ekstraklasa. legia. Zapraszamy na największy serwer discord Legii Warszawa w Polsce oraz klubów zaprzyjaźnionych! Dyskusje, transfery, relacje meczowe na żywo, newsy, typowanie, memy w jednym miejscu. Komentuj wspólnie z nami mecze. Do zobaczenia na serwerze. ️🤍💚. Aktualnie trwa przebudowa stadionu Realu Madryt, Estadio Santiago Bernabeu. Nowy obiekt wzbudza zachwyt, zwłaszcza z zewnątrz będzie niepodobny do poprzednika. Fasada Santiago Bernabeu będzie metaliczna i interaktywna o futurystycznym kształcie. Pojawi się rozsuwany dach, którego kopuły będą się zasuwały tylko w 15 minut. Tym razem szkółka Realu Madryt zanotowała przez weekend dwie porażki, chociaż Castilla jeszcze nie rozegrała swojego spotkania. Ważną informacją jest natomiast stworzenie kolejnej drużyny w canterze. W Prebenjamínie grają chłopcy z rocznika 2005. Za nimi już udany początek rozgrywek, bowiem wygrali z San Roque na inaugurację. Girona – Real Madryt, transmisja na żywo w TV. Wtorkowe spotkanie 31. kolejki La Liga będzie rozpocznie się o godzinie 19:30. Darmowa transmisja z meczu będzie dostępna w usłudze STS TV z kodem GOAL, natomiast w telewizji pojedynek będzie transmitowany na kanale Eleven Sports 1. Gol Kyliana Mbappe. Paris Saint-Germain - Real Madryt 1:0. Skrót meczu. Paris Saint-Germain zwyciężyło 1:0 na własnym stadionie z Realem Madryt w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Rzutu karnego nie wykorzystał Lionel Messi, ale bohaterem ekipy z Paryża okazał się Kylian Mbappe, który zdobył decydującą bramkę w doliczonym Jako 15-latek przeniósł się jednak do słynnego Getafe. Tam pograł trochę w juniorach i rezerwach, aż w końcu w 2014 roku zadebiutował na boiskach La Liga. Po drugiej stronie był Villarreal. Ivi dostał od trenera nieco ponad 20 minut. Do końca tamtego sezonu otrzymał jeszcze kilka szans. Pokazał się m.in. na tle Barcelony i Realu PQG6. Jeszcze kilka lat temu jeden z najbardziej utalentowanych pomocników akademii Realu Madryt. Jego kariera nie stała się takim pasmem sukcesów, na jakie się zapowiadała. Jaki klimat panował w szatni José Mourinho? Jak to się stało, że po latach w Hiszpanii wylądował w Olsztynie? Kto był dla niego największym wsparciem i dlaczego był bliski zostawienia piłki nożnej? Hiszpański magik z Łodzi. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc ambicje Daniego Ramíreza nie ograniczają się już tylko do podbicia serc kibiców ŁKS-u. Chce stać się gwiazdą Ekstraklasy, do której może awansować z łódzkim klubem. ***Z pewnością widziałeś reportaż Marki o pięćdziesięciu największych talentach ostatniej dekady ze szkółki Realu Madryt. Jesteś tam wymieniany wraz z Álvaro Moratą, Jesé czy Lucasem Vázquezem. W jaki sposób patrzysz na swoje życie z obecnej perspektywy i co myślisz o swojej przeszłości w Madrycie?Grając w Realu Madryt żyjesz w swego rodzaju bańce. Wszystko jest zbyt piękne i trzeba mieć świadomość, że rzeczywistość taka nie jest. Spędziłem tam siedem lat i to był niesamowity etap mojego życia i z chęcią przeżyłbym go jeszcze raz. Dla mnie to wielka duma, że na liście pięćdziesięciu wychowanków jest moje nazwisko. Nie wiedziałem o tym, pokazali mi to znajomi. Dzieliłem szatnię z wielkimi zawodnikami, którzy teraz są na szczycie. Jeszcze raz, to wielka duma, ale nie można tracić czasu na wspominanie przeszłości. To piękne wspomnienia, ale tylko że teraz w twoim życiu wszystko się układa, wszystko idzie dobrze, nie musisz wracać myślami do tamtego po co miałbym to robić? Zarabiam na życie, grając w piłkę i jestem z moją żoną w mieście, które bardzo nam się podoba. Obyśmy nauczyli się szybko polskiego. Głupotą byłoby jednak rozpamiętywanie przeszłości. Zawsze trzeba patrzeć wprzód i mieć w głowie, że mogą przyjść jeszcze lepsze wywiady, których udzielali Saúl, pomocnik Atlético, czy Edgar Méndez, który teraz gra w Meksyku. Saúl mówił, że był dręczony w szkółce Realu Madryt i nie otrzymywał wsparcia od trenerów. Z kolei Edgar twierdził, że La Fábrica naprawdę jest fabryką i liczy się tylko to, czy dasz radę spełnić oczekiwania i nikt nie patrzy na ciebie jak na innego ma swoje wspomnienia z tego etapu. Oni mają swoje i być może mają ku temu powody. Oczywiście, to ciężki okres. Jesteś w najlepszym klubie na świecie, najlepszej szkółce i musisz bardzo ciężko pracować, czy na treningu, czy w meczu. Jeśli tego nie robisz, to najpierw trafiasz na ławkę, z ławki na trybuny, a z trybun cię wyrzucają. Albo umiesz żyć z tą presją, albo nie możesz być zawodnikiem Realu Madryt. Przecież w pierwszej drużynie presja jest jeszcze większa. Benzema nie zdobywa bramek, więc jest wygwizdywany. Isco zagra trzy dobre mecze i się go kocha, ale po jednym złym już się go kwestionuje. Trzeba umieć z tym żyć. Szczerze mówiąc to widziałem wywiad z Saúlem i byłem dość zaskoczony. W Realu Madryt masz wszystko na najwyższym poziomie i musisz jedynie pracować i starać się nauczyć tego, co tylko możesz, aby grać w pierwszym zespole. Przecież chyba właśnie tego wszyscy ci się pracować z pierwszą drużyną Realu Madryt?Tak, kiedy Mourinho był trenerem zdarzało się to bardzo często. Gdy były przerwy na reprezentację, to Mou brał trzech czy czterech zawodników z młodszych drużyn. Bardzo dobrze to wspominam, Callejón zawsze mi bardzo był Mourinho w stosunku do młodych?Takie rzeczy, jak zapraszanie młodszych na treningi, zdarzają się bardzo często i w każdym sezonie. Nasze relacje były dobre, ale trudno powiedzieć, by były bliskie. Przychodzisz, przebierasz się, witasz, trenujesz, a potem wracasz do domu. Mourinho zawsze przychodził i podawał wszystkim rękę. Siedzi się tam jako nastolatek jeszcze, patrzy na wszystko wielkimi oczami. Czułem się jak dziecko w fabryce czekolady. Widzisz zawodników, którzy wygrywali Ligi Mistrzów, trenujących z tobą. Dla mnie to było ogromne podczas pewnego etapu w Realu Madryt czułeś się pewniejszy siebie? Myślałeś, że jesteś bardzo dobry i możesz zajść daleko?Nie, ja zawsze starałem się po prostu cieszyć grą. Takie rzeczy wymyślają media. Teraz, gdy jestem już bardziej dojrzały, zarówno pod względem psychiki, sposobu myślenia, jak i mojej gry, uważam, że pewne rzeczy mógłbym zrobić inaczej. Jednak nie ma to znaczenia. Zawsze też starałem się nie wywyższać, jestem taki, jaki byłem kiedyś. Mam tych samych znajomych, z którymi się przyjaźniłem w wieku 15 lat. Trzeba pracować, żyć z pokorą i się tym życiem cieszyć. Nie być zbyt ostrożnym. Nadal lubię łowić ryby, polować i robię to zawsze, kiedy tylko jestem w Hiszpanii. Kocham spędzać czas z moją żoną w zwykły sposób, chodząc do kina czy do restauracji. To robiłem zawsze i jeśli jutro trafię do klubu, w którym będę zarabiał miliony, będę robił to wszyscy ze szkółki Realu Madryt mają takie podejście. Słyszeliśmy wiele historii o piłkarzach, którzy tracą pieniądze na to, czego tak naprawdę nie potrzebują, a gdy ich moment w piłce mija, zaczynają mieć to w dużej mierze zasługa ludzi z otoczenia każdego zawodnika. Oni muszą też pomagać, by młody piłkarz twardo stąpał po ziemi. Nie możesz za całą swoją pensję kupić sobie zegarka. Lepiej zainwestować na przykład w mieszkanie. Dzięki Bogu, że mam przy sobie moją żonę i rodziców. Kiedy w Madrycie zarabiałem już całkiem niezłe pieniądze, wielu moich kolegów kupowało sobie pierwsze samochody, Audi czy BMW. Ja kupiłem sobie Forda, dzięki mojemu tacie. Powiedział mi, że pomimo że już zarabiam sporo, to nie mogę wydać tego na jakieś super auto. Mówił, że jestem młody i dużo życia przede mną, a nie wiem co nas czeka w przyszłości. Pewnie gdyby nie on, to kupiłbym Audi czy inny drogi samochód. Dzięki niemu też teraz mogłem kupić dom w Madrycie, głównie dzięki pieniądzom zaoszczędzonym w czasie gry w Realu czy kontakt z niektórymi z zawodników z tamtej szatni?Tak, choć przede wszystkim śledzimy się na mediach społecznościowych. Niedawno rozmawiałem z Moratą czy z Franem Solem, który teraz gra w Holandii. Głównie jednak utrzymuje kontakt z tymi, którzy grają w Hiszpanii, w Segunda czy Segunda w Polsce jest swego rodzaju moda na ściąganie piłkarzy właśnie z niższych hiszpańskich lig. To z pewnością też motywujące dla was, że możecie odnosić sukcesy gdzie indziej, walcząc o wyższe cele niż uniknięcie spadku z trzeciej szczególnie, że tutaj możemy pokazać, do czego jesteśmy zdolni. Świetnym przykładem jest Carlitos. Zamiast grać w Segunda czy Segunda B wolę grać tutaj, w pierwszej lidze i starać się o awans do Ekstraklasy. Później może o grę w europejskich pucharach, co wcale nie jest takie niemożliwe. Górnik przecież też był beniaminkiem, a zakończył sezon na miejscu dającym prawo do walki o grę w Lidze Europy. Ponadto bardzo motywująca jest możliwość gry na stadionach, na których może cię zobaczyć dziesięć czy dwadzieścia tysięcy osób. W Hiszpanii nie ceni się hiszpańskich zawodników tak, jak za granicą. Carlitos mógłby z powodzeniem grać w Segunda División, może nawet w Primera. Przyszedł tutaj, udowodnił swoją wartość, był najlepszym strzelcem i kupiła go jedna z najlepszych drużyn w się też jakiś czas temu sygnały o zainteresowaniu Igorem Angulo Athletiku Bilbao, choć najpewniej były to tylko plotki. To pokazuje jednak, że polska liga nie jest tak anonimowa, jak Poza tym jeśli jest ktoś, kto strzeli 20 goli, to jasne jest, że większe kluby się nim interesują. W żadnej lidze, nieważne jak słaba by była, strzelenie 20 goli nie jest łatwe. W każdym kraju piłkarze są już świetnie przygotowani fizycznie i taktycznie, więc nie jest łatwo pokonywać wszystkich. Ktoś, kto zdobywa 15 czy 20 bramek w sezonie może mieć szanse na grę w każdej lidze. Poza tym wydaje mi się, że trochę nie doceniacie Ekstraklasy. Piłka jest tu na bardzo wysokim poziomie, wszyscy są bardzo profesjonalni, zawodnicy zarabiają mnóstwo pieniędzy i są dobrze przygotowani do gry. Moim zdaniem to trochę brak szacunku dla piłkarzy i wszystkich ludzi, którzy pracują na to, by ta liga była jak najlepsza. W ŁKS-ie mamy świetne obiekty treningowe, stadion czy trenerów. W skali światowej to naprawdę bardzo mocna i profesjonalna wyglądało twoje pożegnanie z Realem Madryt? W końcu spędziłeś tam siedem nożna to wspaniały sport, ale także biznes. Jeśli twój agent jest kimś ważnym, to prędzej będziesz mógł grać w lepszej drużynie, mimo że dość często ci ludzie na to nie zasługują tak, jak inni. W moim przypadku tak naprawdę nie było pożegnania. Powiedzieli mi w klubie, że mogę przepracować okres przygotowawczy z Castillą, a potem zobaczymy. W tym samym czasie zgłosiła się Valencia, która zaproponowała mi kontrakt na trzy lata na bardzo dobrych warunkach, obiecując jednocześnie, że w okresie przygotowawczym będę pracował z pierwszą to była raczej twoja Mogłem też odejść do pierwszych drużyn Tenerife czy Leganés, które wtedy grało w drugiej lidze, ale się nie zdecydowałem. Potem z kolei Leganés awansowało i teraz gra z powodzeniem w Primera, ale to są pewne rzeczy, których nie można przewidzieć. Nie można też wrócić do tych decyzji. Przyszedłem do Valencii, gdzie sporo kosztowało mnie, by się zaadaptować do nowego środowiska. Nie mogłem grać mojej piłki, a ponadto trafiłem na trenera, z którym się zbytnio nie polubiliśmy. To też ma wpływ. Ostatecznie spędziłem tam tylko półtora roku, ponieważ nie mogłem już dłużej tkwić w takiej filmik na kanale Valencii, na którym do drużyny wprowadza cię Dani Parejo. Tak, ale to są te filmiki, które się robi zawsze, nic znaczącego. On był wychowankiem Realu Madryt i do Valencii przychodzi inny wychowanek Realu Madryt. Mieliśmy też podobną pozycję, więc wszyscy chcieli zobaczyć, czy może ja osiągnę tam taki status, jak tam więc półtora roku i stwierdziłeś, że potrzebujesz zmiany. Nie traktowali cię dobrze, nie miałeś dobrych relacji czy coś jeszcze było na rzeczy?Przede wszystkim nie dostawałem tylu szans, ilu bym chciał, a przecież każdy piłkarz chce przede wszystkim grać. Porozmawiałem więc o tym z moją rodziną i moim ówczesnym agentem i zdecydowaliśmy, że muszę stamtąd odejść. Odszedłem do Getafe B i spędziłem tam kolejne pół z kolei trafiłeś do Interu choć nie jest to okres, który lubię wspominać. To taka drużyna-wynalazek. Wydaje mi się, że z liczbami, które w każdym sezonie miałem na koncie w Segunda B, nie zasługiwałem by spaść do niższej ligi. Nie zasługiwałem też, by nikt się mną nie interesował. Teraz to pokazuję. Spadek do Tercery był dla mnie ciężkim ciosem. Źle się czułem w tamtym roku. Wtedy też poznałem mojego nowego o to najbardziej chciałem cię zapytać. Grasz w Hiszpanii, masz swoje wzloty i upadki jak każdy piłkarz. W końcu przychodzi decyzja, że potrzebujesz zmiany, ale czemu decydujesz się na Polskę?W Hiszpanii jest trochę tak, że jeżeli spadasz do trzeciej ligi, to wszędzie przypinają ci łatkę słabego piłkarza. Ludzie zapominają, że byłeś w Realu Madryt czy Valencii. Już się nie liczysz i nikt się o ciebie nie stara, nikt cię nie chce w swoim zespole. W świecie piłki nożnej znikasz. Potrzebowałem więc zmiany otoczenia i stwierdziłem, że pójdę gdziekolwiek. Był temat drużyny z pierwszej ligi irlandzkiej, ale przeciągała się ta papierkowa robota, więc skończyło się okienko i nic z tego nie wyszło. Przez następne dni mój agent wciąż czegoś mi szuka i nagle na Facebooku napisał do mnie Marcin Matuszewski. Mówi, że jego zdaniem jestem bardzo dobrym piłkarzem i może mnie sprowadzić tutaj, do Polski, do drużyny z drugiej napisał do ciebie tak naprawdę nie znając cię wcześniej. Pewnie nie czułeś się zbyt nie znałem go. Na początku byłem bardzo zdezorientowany, bo nie wiedziałem czy to prawda, czy ktoś chce mnie oszukać. Napisałem więc szybko do Daniego Suáreza z pytaniem o Marcina. On mi odpowiedział, że to dość ważny człowiek tutaj i prowadzi też między innymi Igora Angulo. Szybko więc pojawił się temat Stomilu Olsztyn, który jednak najpierw chciał mnie zobaczyć. Stwierdziłem, że zaryzykuje i tam już blisko rzucenia piłki nożnej. Poszedłbym do pracy i miałem nadzieję, że dalej będę już na siebie plan B? Szczerze mówiąc nie wiem, co bym robił. Poszedłbym do pracy, jak moi rodzice. Do jakiejkolwiek, byleby się czymś zająć. Moi wujkowie pracują w pewnej firmie, więc może pracowałbym z nimi. Nie mam jakichś niezwykłych studiów, ale przecież ostatecznie trzeba coś jeść i gdzieś mieszkać. Na szczęście jednak przyjechałem tutaj, zmieniłem agenta i w ciągu tygodnia Stomil podpisał ze mną kontrakt. Nie zagrałem fantastycznego sezonu. Musiałem się przyzwyczaić do nowych warunków i w tym roku już udowadniam, że nie byłem w Realu Madryt przez momencie przybycia do Stomilu wiele lokalnych mediów pisało o tobie jak o nowym liderze zespołu, kimś, kto ma tę drużynę odmienić. W końcu przychodzi ktoś, kto ma Real Madryt w CV. Na koniec zaś, kiedy już odchodziłeś do ŁKS-u mówiło się raczej, że nie spełniłeś było, ale powiedzmy to sobie szczerze – każdy piłkarz również potrzebuje drużyny, która dobrze gra w piłkę. Jeśli moja drużyna zagrywa tylko długie piłki i raczej broni, mnie to więcej kosztuje. Ponadto musiałem się przyzwyczaić chociażby do takich rzeczy jak pogoda. Styl gry jest też tutaj inny, bardziej więc do ŁKS-u i w drużynie, która gra w twoją grę, możesz wiemy, że te ekipy, które grają piłką i robią to dobrze, wygrywają najwięcej, jak Barcelona czy reprezentacja Hiszpanii za Del Bosque. Teraz wszystkie drużyny chcą mieć piłkę. Mi dużo bardziej odpowiada taki styl Stomilu mieliście też duże problemy z wypłatami, dotrzymywaniem ich terminów. Słyszałem wręcz, że w pewnym momencie miałeś problemy z zakupem najprostszych rzeczy, bo nie dostawałeś tak źle nie było, bo miałem oszczędności. Prawda jest jednak taka, że były spore problemy z wypłatami. Wydaje się, że teraz to się trochę nowy prezes, który ma to wszystko wygląda na poważną osobę i mam nadzieję, że uda im się wyjść na prostą, no i że zapłacą mi to, czego jeszcze im się nie wciąż są ci winni pieniądze?Tak, ale jestem o to spokojny. Wysłali nam kilka dokumentów, które wszyscy podpisaliśmy. Ustalili też terminy, w jakich będą to spłacać. Ostatecznie to przecież im powinno na tym najbardziej zależeć, bo przecież w Polsce jeśli masz problemy z wypłatami, to mogą ci obciąć punkty czy spuścić do niższej ligi. Tak jak przecież dotknęło to kiedyś moją obecną drużynę, ŁKS. Wydaje mi się to bardzo dobrą zasadą. Jeśli nie płacisz swoim pracownikom, to musisz zostać ukarany, w końcu nie dotrzymujesz umów. Oczywiście nie chcę mówić nic złego o Stomilu, ale dobrze byłoby po prostu dostać swoje ze Stomilu głównie przez to?Przyszła dobra oferta z ŁKS-u i rozmawiał ze mną dużo ich dyrektor sportowy. Ponadto w Stomilu mieliśmy dość trudną sytuację sportową. Jeśli nie wygralibyśmy ostatecznego meczu, to bylibyśmy bardzo blisko spadku, a ja nie przepadam za spadkami. W końcu mam to potem w CV. Dyrektor sportowy ŁKS-u mówił o swoim ogromnym zainteresowaniu, zapewniał, że będę bardzo zadowolony w jego drużynie. Jeśli ktoś tak mocno o ciebie zabiega i przekazuje ci tyle dobroci, nie możesz mu odmówić. Przyszedłem tutaj i jestem z tego powodu bardzo cię, jak bardzo im na tobie zależało. Tak, zdecydowanie. Poza tym pokazywali mi bazę treningową, wspominali o pomyśle na tę drużynę i mówili, że to historyczny klub i musi się w końcu znaleźć tam, gdzie powinien więc do Łodzi. Co myślisz o tym mieście jako o miejscu do życia? Wiemy przecież, że bardzo długo mieszkałeś w ale w Madrycie jest jak w bańce. To nie jest prawdziwe życie, szczególnie grając w Realu Madryt. Życie też ma swoje trudne strony i momenty, a w Madrycie wszyscy starali nam się wszystko ułatwiać. Jeśli stamtąd odejdziesz, to zaczynasz te problemy dostrzegać. Żyjesz bardzo dobrze, dzięki zarobionym pieniądzom, ale widzisz, że nie wszystko jest tak kolorowe. Tu żyje mi się bardzo dobrze, głównie dzięki mojej żonie. Prawdopodobnie gdybym był tu sam, znosiłbym wszystko dużo gorzej. Łódź mi się podoba. Jest dużo miejsc, w których można zjeść, a ja bardzo lubię gdzieś wychodzić na obiad. Jest dużo młodych ludzi z uwagi na uniwersytety, a także sporo Hiszpanów. Na ostatnim domowym meczu moja żona spotkała dwóch, którzy są w Łodzi na Erasmusie. Teraz spotykamy się z nimi częściej. Żyje nam się bardzo dobrze. Oczywiście, czekamy na powrót do Hiszpanii na święta, bo to nasz dom i tam są nasze rodziny. Kiedy jednak przyjdzie czas na powrót do Łodzi i powrót do pracy, będę bardzo też w Olsztynie, który mimo wszystko jest nieco mniej atrakcyjnym to był ogólnie wymagający rok. Tam nie jest tak, że wychodzi się na kolację i na ulicy spotyka się dużo ludzi. Musiałem się do tego przyzwyczaić, jak do mnóstwa innych rzeczy. Trudne, ale przecież co cię nie zabije, to cię wzmocni. Rok w Stomilu pozwolił mi teraz pokazywać to, do czego jestem zdolny. Gdybym rok temu nie był w Olsztynie, tylko dopiero teraz przyszedł do ŁKS-u, najprawdopodobniej wszystko nie układałoby się tak pomyślnie. Życie służy jednak temu, by się uczyć i z tych negatywnych spraw wyciąga się najwięcej 26 lat, więc jesteś jeszcze względnie młody. Jesteś z Leganés, więc jestem pewny, że kiedyś chciałbyś tam zagrać. Tak, oczywiście, nie będę kłamał. Chciałbym tam grać i walczyć dla ludzi z mojego miasta. To piękna wizja. To jednak nie jest mój cel. Nie mam też żadnego sprecyzowanego celu. Staram się cieszyć się życiem, iść dzień po dniu, mecz po meczu. W ten sposób dobrze rzeczy same ma też na was zbyt wielkiej presji. To nie jest tak, że w przypadku braku awansu ludzie będą was wygwizdywać. Oczywiście, nie ma na nas narzuconej presji. Powoli jednak sami ją tworzymy. Gramy dobrze, pokonujemy kolejnych rywali i to budzi oczekiwania. Ludzie myślą, że być może już teraz uda się awansować do Ekstraklasy. Teraz nikt nie chce skończyć sezonu na piątym czy szóstym miejscu. Oczywiście, kibice nie będą na nas polować, jeśli nie awansujemy. To zupełnie inna sprawa niż w Legii czy Realu Madryt. Jeśli Legia nie awansuje do europejskich pucharów, ludzie szaleją. Teraz już jednak odczuwa się nieco presji. Niezbyt dużo, ponieważ ludzie nie oczekują cudów, ale już pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną na wysokim poziomie i możemy wygrać z każdym w tej lidze. Apetyt rośnie w miarę mieliśmy taki przypadek w pierwszej lidze, gdzie zwolniono trenera, który dwa lata z rzędu wywalczył jest pod tym kątem nieźle popieprzony. Jeśli ktoś osiąga wynik ponad oczekiwania, oczekiwania rosną. Trenerzy i piłkarze starają się najbardziej jak mogą i jeśli coś zaczyna im wychodzić, to nikt już nie oczekuje, że unikną spadku, tylko na przykład będą w górnej części tabeli. W ciągu dwóch tygodni możesz przejść drogę od bohatera do zera. Teraz idzie mi bardzo dobrze, ale jeśli nagle przestanie, ludzie zaczną narzekać. W futbolu nie ma pamięci do dobrych wielu kibiców panuje opinia, że jesteś w stanie wnieść wiele do ŁKS-u, odmienić tę drużynę. Wielu się też boi, że być może któraś z ekip z Ekstraklasy się po ciebie nie ruszam się stąd. Mamy tu swoją pracę do wykonania. Poza tym ŁKS to nie tylko ja. Dobrze się tu odnajduję, ale mamy naprawdę świetną drużynę i system gry stworzony przez trenera, w którym dobrze nam się współpracuje. To dlatego jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Poza tym jestem pewny, że każdy z zawodników i trenerów ŁKS-u chce w tym sezonie awansować do Ekstraklasy. Nie zamierzamy świrować na tym punkcie, tylko będziemy iść „partido a partido”, jak mawia Cholo Simeone. Jestem szczęśliwy i chcę pomóc ŁKS-owi w awansie, to moje marzenie. Rozmawiał KRZYSZTOF ROTFot. FotoPyK Zdjęcie główne: Przekraczając próg muzeum Realu Madryt, od razu miażdży przepych miejsca, w którym właśnie się znalazłeś. Jest jak sacrum. Podobnie jak w świątyni przepych złota i kosztowności robi wrażenie, tak tutaj zobaczysz wszechogarniające bogactwo trofeów. W kościele znajdziesz wizerunki świętych, a w rzeczonym muzeum twoim oczom ukaże się wielka mapa świata, na której widnieją wizerunki piłkarzy, którzy kiedykolwiek reprezentowali barwy Królewskich. Mimowolnie wzrok kieruje się ku „Polonia”, a tam stare, retuszowane zdjęcie młodzieńca z podpisem (Walter Rozitskiy), a obok – Jerzy Dudek. Nie ma się co oszukiwać. W Realu Madryt nigdy nie doczekaliśmy się kozaka znad Wisły. O Rozitskym wiemy naprawdę mało, a status Dudka na Bernabeu wszyscy pamiętamy – z całym szacunkiem dla ikony polskiej piłki. Kopaszewski to z kolei Francuz polskiego pochodzenia. Natomiast w wieloletniej historii Polacy zostawiali swój ślad na wizerunku Blancos – przez bezpośrednie mecze, strzelane gole lub – jak w przypadku Glika, Matuszka i Króla – snuli marzenia, że kiedyś pewnego pięknego dnia zadebiutują w pierwszej drużynie W pogoni za marzeniami, czyli Realowi Madryt się nie odmawia Jesień roku 2005. Właściciel i jednocześnie trener wodzisławskiej szkółki piłkarskiej – Janusz Pontus – zabiera trzech swoich podopiecznych do Hiszpanii, by podpisać kontrakt z małym klubem UD Hordada, będącym trampoliną do uprawiania piłki nożnej na profesjonalnym poziomie. Matuszek od początku stawiał na futbol. Jak sam przyznał, w dzieciństwie nauka zeszła na dalszy plan, co rodzice rozumieli i akceptowali. Kamil Glik od zawsze marzył o wyjeździe na Zachód. Krzysztof Król – piłkarz bardzo pewny siebie – nie wahał się ani chwili. Szymon Matuszek, Kamil Glik i Krzysztof Król „na salonach”Żródło: Dariusz Kurowski, Natychmiast zwrócili na siebie uwagę ludzi reprezentujących Real Madryt. Jak wspomina Król, po jednym z meczów Hordady podszedł do niego tajemniczy facet, który chwalił się kontaktami z Fernando Morientesem. Zabrał go na testy do stolicy i już po kilkunastu minutach pierwszej gierki pomachał, że wszystko jest w porządku i zostaje. Wkrótce dołączyli Glik i Matuszek, podpisując 3,5 letnie kontrakty z zapisem, że klub może je rozwiązać pod koniec każdego miesiąca. Wszystko przez to, że co jakiś czas do szkółki trafiało nawet po kilkunastu adeptów piłki z całego świata i trzeba było robić miejsce. Rywalizacja panowała ogromna, po kilku piłkarzy na każdą pozycję. Nastolatkom z Polski nie było łatwo. Młodzi piłkarze z zagranicy nie mieli taryfy ulgowej. Pewnego rodzaju wyścig szczurów wymagał silnej psychiki, taka generalna próba charakteru. Poza boiskiem było już lżej, bo mieszkali w dwóch pokojach – wszelkie sprawy organizacyjne załatwiał Real Madryt. Musieli się tylko skupić na piłce. Nawet jeśli była to tylko drużyna „B” i „C”, młodzi chłopcy mogli poczuć się wyróżnieni. Życie w Hiszpanii, mieszanka kultur i infrastruktura, jakiej w Polsce wówczas jeszcze nikt nie widział. Za darmo dostali sprzęt sportowy, dostęp do wszystkich obiektów i od dwóch do trzech tysięcy euro miesięcznie + premia i samochód, by dojeżdżać na treningi. Niestety ani Glik, ani Król, ani Matuszek nie mieli prawa jazdy, więc musieli dogadać się ze starszym kolegą z Czech, który miał uprawnienia. Dojeżdżali na przedmieścia Madrytu – do Valdebebas, a tam hotel, dwanaście odgrodzonych boisk, basen siłownia. Młodzież nie była separowana od seniorów. Dbano, aby adepci mieli najlepszych na wyciągnięcie ręki. Niestety skończyło się na tym, że jeden z piłkarzy młodszych roczników skoczył do wody w getrach, czym rozwścieczył ówczesnego trenera Królewskich – Fabio Capello. Ten zrobił awanturę i sielanka młodocianych się skończyła. Kontakt z największymi Polacy trzymali się razem i do dziś wspominają wszelki kontakt z ówczesnymi gwiazdami. Najserdeczniejsi byli: Raul Gonzalez, Sergio Ramos, Ivan Helguera, Guti i Salgado. Ludzie najbardziej z Realem Madryt kojarzeni, wiecznie uśmiechnięci. Klepali młodych chłopaków po plecach, pytali się o sprzęt, czy może czegoś nie brakuje. Raul: czegoś ci brakuje? Szepnij mi słówko – to ci załatwię. Są to momenty, które Matuszek, Glik i Król z Hiszpanii wywieźli. To się pamięta – szczególnie teraz, kiedy kariery (poza Kamilem Glikiem) znalazły się na zakręcie, a marzenia o wielkiej karierze pozostały na dobre w tej sferze. Niestety już nie do spełnienia. Szczególnie dla Szymona Matuszka, w którym nadzieje pokrywano największe. Upalne lato, mecz z rówieśnikami z Betisu – ćwierćfinał młodzieżowych mistrzostw Hiszpanii. Spotkanie zbliżało się ku końcowi – piłka sytuacyjna i Matuszek trafia do bramki. Real ostatecznie wygrał po dogrywce 4:3, ale to Szymon został bohaterem meczu, bo przedłużył nadzieję na zwycięstwo. Podróże do USA, Kanady, cieszenie się uwielbieniem na mieście, kiedy przechadzasz się po Madrycie w dresie Realu. Ludzie wiedzą, że trenujesz w ich klubie i lada moment możesz być wielki. Jan Urban, czyli ja tu przechodzę do historii 30 grudnia 1990 roku Osasuna Pampeluna jechała do Madrytu jak na ścięcie. W stolicy uchodzili za klub z prowincji, a Real napakowany gwiazdami – Fernando Hierro, Emilio Butragueno, Hugo Sanchez. Założenia taktyczne Osasuny na ten mecz były standardowe – murujemy własne pole karne i próbujemy atakować z kontry. Pierwszy nieśmiały atak w pierwszej połowie, rzut rożny. Do dośrodkowania nadbiega polski napastnik – Jan Urban – i uderza trochę niezdarnie – trochę głową, trochę barkiem. Akcja numer dwa – Urban przejmuje piłkę w środkowej strefie boiska, niweluje nieco dystans do bramki strzeżonej przez Buyo i oddaje strzał. Potem zmierzono, że polski napastnik uderzał z 38 metrów, a piłka leciała z prędkością 98 km/h. Futbolówka zatoczyła łuk nad bramkarzem i wpadła w róg bramki. Królewscy są wyraźnie rozbici przebiegiem spotkania, a Osasuna nabiera wiatru w żagle. Obecni na Santiago Bernabeu wiedzą, że katastrofa jest blisko, a ich ulubieńcy nie mają argumentów. Kolejny atak skrzydłem, piłkę przejmuje Urban – techniczny strzał i w Madrycie cisza jak makiem zasiał. Słychać tylko niewielką grupkę obecnych na stadionie fanów Osasuny. Jan Urban po latach przekona się, że to najpiękniejszy dzień w jego karierze. Fantastyczny występ pieczętuje asystą przy bramce na 4:0. To było jak złoty klucz do historii Osasuny, której Urban stał się ikoną. Sprawca jednej z najdotkliwszych porażek w historii Realu Madryt. Urban relacjonował, że z tego, co po meczu, niewiele pamięta. Błyski fleszy, mikrofony, pytania dziennikarzy, rozśpiewany autokar w drodze do swojego miasta. Ludzie wyszli na ulicę i bawili się aż do 1 stycznia. Po trzecim golu pomyślałem – ja tu przechodzę do historii! Nie wiedziałem co się dzieje – wspomina. Spiker witający Osasunę wykrzyknął: wiecie co? Zmieniliście numer do Madrytu! Teraz to 04! Ambasador polskiej piłki i buty na zamówienie Po mistrzostwach świata w Korei i Japonii, nastroje kibiców piłkarskich w Polsce były ponure. Klęska reprezentacji na Dalekim Wschodzie, Wisła Kraków w odwrocie, a polskich piłkarzy w Champions League jak na lekarstwo. Czarno-biały obraz dopełnił brak awansu na ME 2004. Realia stanowiące całkowity odwrót tego, czym cieszymy się teraz. Był jeden człowiek, który w trudnych dla nas czasach był ambasadorem polskiej piłki, ceniony za granicą i notujący wspaniałe występy – Jacek Krzynówek. Bayern Leverkusen będący drugą siłą w Niemczech po Bayernie Monachium, trafił w Lidze Mistrzów na spektakularną grupę z Realem Madryt. Krzynówek w Champions League 2004/2005 zdobył w sumie trzy gole. Do trafienia z Realem, dołożył jeszcze grupowe z Romą i bramkę honorową w 1/8, którą strzelił… Dudkowi na BayArena. Ustalił wynik tamtego nierównego dwumeczu na 2-6. Klub z małego miasta, mimo swoich sporych ambicji, nie mógł równać się z przedstawicielami pierwszej ery galaktycznych, głównym faworytem do zwycięstwa. Tymczasem chłodny, wrześniowy wieczór roku 2004 na BayArena, zapisał się w historii jako największe zwycięstwo Bayeru Leverkusen w historii. Swoją rolę odegrał Jacek Krzynówek – pod koniec pierwszej połowy precyzyjnym strzałem pokonał Ikera Casillasa. Piłka odbiła się od słupka, a następnie od pleców bramkarza. W bardzo podobny sposób Krzynówek pokona Ricardo w Lizbonie kilka lat później, a strzały z dystansu staną się jego znakiem rozpoznawczym. Tajemnicę swoich uderzeń zawsze tłumaczył bardzo małą stopą. Nosił tak mały rozmiar obuwia, że Adidas musiał mu robić specjalne egzemplarze na zamówienie. Niemiecka prasa ostrzegała przed Davidem Beckhamem i jego strzałami. Po meczu pisano, że w rolę Beckhama wcielił się polski pomocnik. Do dzisiaj jest to jeden z najbardziej spektakularnych występów naszego rodaka w historii Champions League. Człowiek, który poleciał w kosmos Czy przebieg słynnego starcia Borussii Dortmund z Realem Madryt w półfinale Ligi Mistrzów 2013 mogą oddać jakiekolwiek słowa? To, co się wtedy wydarzyło, wszyscy pamiętamy. Dyskusje o tym, czy Robert Lewandowski jest napastnikiem światowego formatu przestały mieć sens, bo odpowiedź stała się oczywista. Każdy polski piłkarz byłby wielbiony już wtedy, kiedy dokonałby czegoś bez precedensu w polskich warunkach. Pojedynczy gol w Lidze Mistrzów był czymś wielkim. Strzelenie czterech w półfinale i to przeciwko najbardziej utytułowanej drużynie Europy – to wymyka się poza wszelką interpretację. „Czwórka” słynniejsza niż polscy dominatorzy/terminatorzy wioślarstwa Retro Futbol mierzy historię. Historia stała się symbolem. 24 kwietnia 2013. Mecze nad Wisłą Real Madryt z polskimi drużynami zagrał sześć oficjalnych spotkań. Wszystkie wygrał, a bilans bramek wynosi 12-4. – 1/32 Pucharu Europy Stal Mielec 1:2 Real Madryt Sekulski 74’ – Santillana7’, Del Bosque 52’ Stal Mielec: Kukla – Karaś, Kosiński, Bielewicz, Rześny, Gąsior (46’ Oratowski), Kasperczak, Hnatio, Lato, Krawczyk, Sekulski. Trener: Zientara Real Madryt: Miguel Angel – Uria, Sol, Benito, Pirri, Camacho, Velazquez, Breitner, Del Bosque, Jensen, Santillana (86’ Uria), Guerini. Trener: Miljanić Przegląd Sportowy: Różnica klasy była aż nadto widoczna (…) Jensen, Santillana oraz Guerini robili dosłownie co chcieli, bowiem Polacy nie byli w stanie znaleźć sposobu na powstrzymanie pozbawionych szablonu ataków (…) Gdyby stalowcy zagrali od początku z taką energią i bojowością jak w ostatnim kwadransie, wówczas – być może – w innych nastrojach wyjeżdżaliby na spotkanie rewanżowe do Walencji. – 1/32 finału Pucharu Europy Real Madryt 1:0 Stal Mielec Pirri 63’ Real Madryt: Miguel Angel – Uria, Sol, Benito, Camacho, Del Bosque, Pirri, Velazquez, Jensen, Santillana, Guerini. Trener: Miljanić Stal Mielec: Kukla – Karaś, Bielewicz, Kosiński, Rześny, Gąsior, Kasperczak, Oratowski, Lato, Krawczyk, Sekulski. Trener: Zientara Przegląd Sportowy: Mecz został rozegrany na Estadio Luis Casanova w Walencji z powodu awantur w czasie meczu Bayern – Real Madryt. Mistrz Hiszpanii nie może rozgrywać meczów na własnym stadionie (…) Piłkarze Stali prezentowali się bardzo dobrze, a nawet zebrali sporo oklasków od czterdziestu tysięcy hiszpańskich kibiców (…) Zastanawialiśmy się, jak potoczyłyby się losy tego spotkania, gdyby wystąpił Andrzej Szarmach, bowiem Stal wypracowała wiele sytuacji podbramkowych. – 1/16 finału Pucharu Europy Górnik Zabrze 0:1 Real Madryt Hugo Sanchez 65’ (karny) Górnik Zabrze: Wandzik – Jegor, Piotrowicz, Dankowski, Grembocki, Urban, Komornicki, Klemenz, Rzepka, Baran (85’ Orzeszek). Trener: Bochynek Real Madryt: Buyo – Esteban, Tendillo, Solana, Gordillo, Schuster, Sanchis, Vazquez, Butragueno (85’ Hugo Sanchez. Trener: Beenhakker Przegląd Sportowy: Wizyta królewskiej drużyny z Madrytu – zgodnie z przewidywaniami – okazała się najsilniejszym magnesem na piłkarskich kibiców w naszym kraju w ciągu ostatnich lat. Na Stadionie Śląskim zebrało się ich prawie sześćdziesiąt tysięcy (…) Mistrzowie Polski zeszli z boiska pokonani, ale należą im się słowa uznania. – 1/16 finału Pucharu Europy Real Madryt 3:2 Górnik Zabrze Sanchez 27, 82’, Butragueno 78’ – Jegor 41’, Baran 54’ Real Madryt: Buyo – Sanchis, Tendillo, Solana, Esteban, Schuster, Vazquez (68’ Michel, Gordillo, Butragueno (84’ Hugo Sanchez. Trener: Beenhakker Górnik Zabrze: Wandzik – Grembocki, Dankowski, Piotrowicz, Jegor, Grzanka (81’ Zagórski), Rzepka, Baran (81’ Kamiński), Urban. Trener: Bochynek Przegląd Sportowy: Przez 82 minuty piłkarze Górnika Zabrze mogli realnie myśleć o zwycięstwie nad Realem Madryt i awansie do kolejnej rundy Pucharu Europy. Od początku nie zamierzali ustąpić pola Hiszpanom. W 54. minucie madryccy kibice zamarli ze zdziwienia i przerażenia (…) Krzysztof Baran zdołał wreszcie pokonać bramkarza. Górnik wyszedł na prowadzenie 2:1. – III runda eliminacji Ligi Mistrzów Wisła Kraków 0:2 Real Madryt Morientes 72’, 90’ Wisła Kraków: Majdan – Baszczyński, Kłos, Głowacki, Mijajlović, Uche, (63’ Gorawski), Szymkowiak, Cantoro, Zieńczuk (82’ Kukiełka), Żurawski, Frankowski (77’ Kuźba). Trener: Kasperczak Real Madryt: Casillas – Salgado, Pavon (85’ Celades), Samuel, Roberto Carlos, Figo, Beckham, Helguera, Zidane (68’ Guti), Ronaldo (68’ Morientes), Raul. Trener: Camacho Przegląd Sportowy: W każdej akcji było widać, iż do Krakowa przyjechała drużyna wielka – taka, jakiej w Polsce od dawna nie widzieliśmy. Każde dotknięcie piłki przez piłkarza Realu miało coś z wirtuozerii. I choć bramki długo nie padały, można było podziwiać przyjęcia, błyskawiczne, niesygnalizowane podania, dryblingi wykonywane z niebywałą lekkością. – III runda eliminacji Ligi Mistrzów Real Madryt 3:1 Wisła Kraków Ronaldo 3’, 31, Pavon 84’ – Gorawski 89’ Real Madryt: Casillas – Salgado, Pavon, Samuel, Roberto Carlos, Figo (81’ Solari), Beckham, Helguera, Zidane, Raul, (65’ Guti), Ronaldo (65’ Morientes). Trener: Camacho Wisła Kraków: Majdan – Baszczyński, Kłos, Głowacki, Mijajlović, Gorawski, Kukiełka (84’ Kwiek), Cantoro, Zieńczuk, Frankowski (57’ Kuźba), Żurawski. Trener: Kasperczak Przegląd Sportowy: Hiszpanie wygrali bez najmniejszego wysiłku, od początku do końca bawiąc się w jednym celu – nie po to, aby awansować do Ligi Mistrzów, ale po to, by urządzić prawdziwy spektakl swoim kibicom. Tak naprawdę wiślacy zajmowali się głównie patrzeniem, jak Real Madryt marnuje kolejne okazje, chcąc zdobyć gola w cyrkowy sposób. KAMIL ROGÓLSKI Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE. Ogólnopolska Lato! Wpis archiwalny Fundacja Realu Madryt została utworzona w 1997 roku. Jej celem jest promowanie aktywności ruchowej poprzez grę w piłkę nożną oraz koszykówkę, zachęcenie dzieci do uprawiania sportu, niezależnie od ich predyspozycji oraz umiejętności. Nauka gry w piłkę nie jest dla nas celem nadrzędnym. Najważniejszym dla nas, jest wykorzystanie sportu, jako narzędzia służącego do wpojenia tak podstawowych wartości jak: samodzielność, wiara w siebie, umiejętności pracy w grupie, tolerancja, równość, czy motywacja. Od ponad 4 lat Fundacja Realu Madryt jest obecna w Polsce. Jej partnerem jesteśmy my, Rozwoju Edukacji i Sportu (FREiS), która prowadzi szkółki Fundacji Realu Madryt w Łodzi. W chwili obecnej trenuje w nich około 80 dzieci. Ostatnie miejsca za turnusy w Tworzyjankach k. Łodzi, 12/07 - 18/07/2015 oraz 19/07 - 25/07/2015. Więcej informacji na stronie internetowej lub telefonicznie 788 191434 / 518 670518 Czym są Campy Fundacji Realu Madryt? Campy Fundacji Realu Madryt to obozy sportowe stworzone przez jeden z największych klubów sportowych świata. Mogą w nich uczestniczyć dzieci i młodzież w wieku 7-17 lat. Dyscypliny sportowe, jakie są prowadzone w Hiszpanii w czasie Campów to piłka nożna, koszykówka i tenis ziemny. Polska, jako jeden z niewielu krajów europejski spoza Półwyspu Iberyjskiego, jest organizatorem obozów. Do tej pory odbyły się trzy edycje Campów Fundacji Realu Madryt w Polsce – letnia 2012r, zimowa 2013r. i letnia 2013r. Odwiedziliśmy łącznie 7 miast (2xGdynia, Warszawa, Kraków, Pisz, Tworzyjanki, Gniewino i Kleszczów), w których zorganizowaliśmy treningi piłkarskie dla około 500 uczestników. Camp Fundacji Realu Madryt w Polsce to przede wszystkim: PIŁKA NOŻNA: Każdy uczestnik, każdego dnia trenuje łącznie przez 3 godziny na najwyższej klasy obiektach sportowych, pod okiem trenerów z Polski oraz trenerów i koordynatorów z Realu Madryt. Oprócz poprawy techniki i umiejętności, młodzież rozwija inne cechy kluczowe do bycia doskonałym piłkarzem: - przywództwo, - samokontrolę, - skromność, - pracę zespołową, - koleżeństwo, - zaangażowanie, - uprzejmość, - tolerancję. Camp Fundacji Realu Madryt to również: JĘZYK HISZPAŃSKI: Naszym celem jest zaszczepienie w uczestnikach chęci do nauki tego wspaniałego i niezwykle przydatnego języka. Każdego dnia native speakerzy z Hiszpanii poprowadzą 3 godziny zajęć dla dzieci i młodzieży na obozie (łącznie 21 godzin zegarowych). Po takim intensywnym kursie uczniowie będą znali podstawowe pojęcia oraz będą potrafili porozumieć się na boisku w czasie gry. W czasie Campów prowadzone będą także: ZAJĘCIA DODATKOWE: Będą to między innymi: treningi osobowościowe, basen, jazda konna, ćwiczenia na sali gimnastycznej i siłowni. Wszystko to, aby dzieci i młodzież uczestnicząca w obozie spędziła aktywnie i interesująco czas wolny, aby mogła popracować nad cechami charakteru, których rozwinięcie w roku szkolnym jest trudniejsze lub wręcz niemożliwe. Nadrzędnym celem organizacji Campów Fundacji Realu Madryt jest i zawsze pozostanie dobra zabawa i niezapomniane wrażenia. W celu zapoznania się z dalszymi szczegółami Campów Fundacji Realu Madryt, zapraszamy do kolejnych działów: -Informacje o wydarzeniu, -Plan zajęć, -Jak się zapisać na camp, -Formularz zgłoszeniowy.

szkółka realu madryt w polsce